poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 26



**Nath**
Obudziłam się dość wcześnie jakoś przed 6. Nie chciało mi się jeszcze wstawać, więc przytuliłam się do blondyna i od razu dosunęłam się od niego, gdyż jego ciało było strasznie gorące. Dotknęłam dłonią jego czoła i był bardzo rozpalony.
- Kendall, kochanie.. - zaczęłam go budzić  a chłopak lekko otworzył oczy - Skarbie masz gorączkę.
- Ahh.. może i tak , ale muszę już lecieć.. - Kendall próbował usiąść, ale mu się to nie udało i z powrotem położył się.
- Nigdzie nie idziesz! Nie wypuszczę cię w takim stanie!
- Przecież nic mi nie jest < kichnął> .
- Właśnie widzę. Leż i odpoczywaj a ja przyniosę ci jakieś tabletki.
- Dziękuje. - pocałował mnie w czoło i położył się zamykając oczy. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni w celu poszukania jakiś leków. O dziwo Paweł już tam był i pił herbatę.
- A ty co tak wcześnie wstałeś? - spytałam i otworzyłam szafkę
- Aaa.. mam coś do załatwienia. Czego szukasz?
- Kendall ma gorączkę i szukam jakiś tabletek.
- Tu są. - podał mi lek
- Dzięki. A co to za sprawa jeśli można wiedzieć?
-  Później ci powiem, bo teraz muszę spadać. Pa! - przytulił mnie
- Pa. - odpowiedziałam i poszłam do pokoju.
**Kilka godzin później..**
Kendall cały czas śpi, a ja z nudów napisałam piosenkę. Nie wiem czy jest odpowiednia, ale mi tam się podoba.
1. lately I
think I've finally found the perfect guy
you blow my mind
ever since u stepped into my life

like no other
your my perfect lover
in every way u make me better
like no other
your my perfect lover
we are ment to be together

Ref:
No one
But me and you
But me and you

2. I feel brand new
never thought I could feel like I do
boy who know
in every way you are my point of view

like no other
your my perfect lover
in every way u make me better
like no other
your my perfect lover
we are ment to be together

Ref:
No one
But me and you
But me and you

Bridge:
don't care about the rumors and buzz
nothing will come between us
nobody will be able to
but me and you
Ref:
No one
But me and you
But me and you

 Nagle usłyszałam trzask drzwi. Pewnie Pawełek wrócił - pomyślałam i usłyszałam wołanie:
- Natalko , chodź tu musisz kogoś poznać. - z ciekawości udałam się do salonu, gdzie Paweł rozmawiał z jakimś blondynem.
- Natalko to jest..
- Szymon Knight. - chłopak przerwał Pawłowi
- Hej. - podałam chłopakowi rękę
- Od teraz to on będzie układał melodię to twoich piosenek.
-Świetnie! Oh to może dam Ci tekst co?
- Tak jasne. - odparł chłopak, a ja pobiegłam do pokoju po napisaną piosenkę.
- Wow. To naprawdę ty to napisałaś? - spytał , kiedy przeczytał tekst
- Tak. A co jest nie odpowiedni?
- Żartujesz? Jest genialny! Masz naprawdę talent.
- Dziękuje.
- Mówiłem, że będą z niej ludzie.. - dodał Paweł
- Dobrze to postaram się do jutra coś ułożyć ok?
- Tak, świetnie. To ja już muszę spadać. Cześć!
- Cześć.
- No i  co? - spytał Paweł, kiedy Szymon wyszedł
- Ale z czym?
- Jestem dobrym menagerem?
- Wspaniałym. - pocałowałam go w policzek - A teraz przepraszam, ale muszę iść do Kendalla.  - odparłam i popędziłam do chłopaka , który już nie spał.
- Hej , jak się czujesz. - spytałam głaskając go po policzku
- Trochę lepiej..  - powiedział , a mi zaczął dzwonić telefon
- Halo?
- Hej Nath. - usłyszałam głos Jamesa i w tle jakieś krzyki
- James? Stało się coś? - spytałam zaniepokojona
- Jeszcze nie, ale może się stać. Możesz tu przyjechać?
- Wiesz nie za bardzo.. - spojrzałam na Kenda
- Proszę Cię!
- No dobrze za chwilę będę.
- Dzięki!
- Przepraszam muszę wyjść. - powiedziałam, kiedy skończyłam rozmowę
- Do kąd?
- James prosił żebym przyszła. Poradzisz sobie beze mnie ?
- Pewnie, leć.
- Nie martw się za pół godziny jestem z powrotem.- dodałam i popędziłam do przyjaciół
**Julia**
Siedzieliśmy sobie z Carlosem oglądając film , kiedy usłyszeliśmy kłótnię Logana i Moniki
- Czyli co już nie mogę rozmawiać z żadnym facetem?! - usłyszałam przyjaciółkę
- Rozmawiać?! Nie widziałaś jak ten frajer się do ciebie lepił?! - wydzierał się Logan
- O mamo to już chyba z 5 kłótnia w tym tygodniu.. - powiedziałam
- Dobrze, że my nie mamy takich problemów. - Carlito mnie przytulił
- Słyszysz? Chyba przestali. - odparłam kiedy wszystko umilkło. I nagle usłyszeliśmy krzyk i dźwięk tłuczonego szkła , więc odrazu tam pobiegliśmy. Widok, który tam zastaliśmy był przerażający. Monika rzucała czym popadnie , a Logan się na nią wydzierał.
- Uspokójcie się! - krzyknął James,który o mało co a dostał by w głowę. Jednak nic sobie z tego nie robili. Brunet wyciągnął telefon i zadzwonił do Natali. Dlaczego do niej? Bo ona zawsze umiała "uspokoić" Moniki nerwy. Dziewczyna pojawiła się już po 10 minutach.
- Hej , co się dziej.. Aaaaa..! - tuż nad głową przeleciał jej talerz. Szybko podeszła do nas , chowających się za kanapą
- Co tu się do cholery wyprawia?? - spytała brunetka
- Znowu się pokłócili , ale tym razem Monice puściły nerwy.. - wyjaśniłam
- Nathalie , zrób coś z nimi.. - krzyczał James , a brunetka podeszła do Moniki i udało jej się zabrać "niebezpieczne" przedmioty z dłoń
- Moniś! Uspokój się!
-Jak mam być spokojna jak on traktuje mnie jak swoją własność?!
- Nie traktuję Cię tak!
- Mam dość tej twojej chorobliwej zazdrości!!
- Okey, z nami koniec! - szatyn wyszedł z domu trzaskając drzwiami i usłyszeliśmy dźwięk motoru. A Monika zaczęła płakać.
- Ci.. nie płacz skarbie, jeszcze się pogodzicie, zobaczysz.. - mówiła Nat
- Zawieziesz mnie do domu? - spytała Monia
- Jasne :) - dodała Nath i wyszły z domu a my z powrotem wróciliśmy do pokoju latynosa i ostatnio także mojego.
**Monika**
Przyjaciółka zawiozła mnie do domu. Szybko udałam się do pokoju, bo nie miałam już siły na konfrontację z rodzicami. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Może i przesadziłam z tą kłótnią ale Logan też nie był święty. Ciągle się na nie wkurzał , że oglądam się za innymi facetami, chodź to nie była prawda. Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Na wyświetlaczu widniał napis "Victoria dzwoni." Niechętnie odebrałam telefon :
- Vic nie mam ochoty na pogaduchy..
- Monika muszę Ci o czymś powiedzieć. - wyczułam zdenerwowanie w jej głosie
- Co się stało? -  serce podeszło mi do gardła
- Logan..
 - Co z nim?
- Miał wypadek... - dodała smutno
- O Boże.. W jakim szpitalu on jest?
- Moniś, ale jego matka tam jest.  - tak, niestety jego matka nie znosiła nas wszystkich,a szczególnie mnie.
- Chrzanić to.
Podała mi adres i opowiedziała jak to się stało. Od razu pobiegłam do ojca.
- Tato zawieziesz mnie do szpitala? - spytałam szybko, miałam gdzieś to, że zerwał ze mną
-Źle się czujesz córciu? - położył dłoń na moim czole
- Logan miał wypadek..
- Dobrze chodźmy. - o dziwo się zgodził, a myślałam , że będzie prawił mi morały. Po jakiś 10 minutach bylśmy już przed szpitalem. Wbiegłam do budynku i udałam się do wskazanej przez pielęgniarkę sali. Lecz nie weszłam do niej bo zatrzymała mnie Logana matka
- A ty gdzie? - spytała złowrogo
- Do mojego chłopaka.
- Ty śmiesz nazywać mojego syna swoim chłopakiem?! To przez ciebie Loguś miał wypadek! Ty jesteś wszystkiemu winna!
- Nie prawda! To  był nieszczęśliwy wypadek! - podniosłam głos
- Wyjdź! Nie zbliżaj się do mojego syna, bo pożałujesz! - dodała, a ja zła wróciłam do auta.
- Co jest? - spytał ojciec widząc moją złość
- Ehh.. ta jego matka nie chciała mnie wpuścić.
- Wiesz skarbie może tak miało być?
- Co masz na myśli?
- To, że jednak każdy z was powinien iść w swoją stronę.. Z kimś innym.
- Wiesz tato, jeśli nie lubisz Logana to mi to powiedz.
- Nie o to chodzi skarbie..Może po prostu nie pasujecie do siebie..? - dodał i włączył silnik , ja nic na to nie odpowiedziałam.. Może ma rację?
Tydzień później..
Przez cały ten czas nie odwiedziłam Logana, nie ze względu na jego chorą matkę ,ale nie wiedziałabym co mu mam powiedzieć, ale codziennie dzwoniłam do zaprzyjaźnionej pielęgniarki by spytać czy jego stan się poprawia, na szczęście z dnia na dzień czuł się coraz lepiej.Codziennie zasypuje mnie wiadomościami z przeprosinami , jednak ja nie odpisuję.. Do tej pory mam w głowie słowa ojca, o tym że może nie pasujemy do siebie. I coraz częściej mam taką świadomość , że zgadzam się z tym.. Jednak tego dnia wydarzyło się coś przez co przestałam tak myśleć.
Akurat leżałam i przeglądałam twitter'a kiedy zaczął dzwonić mój telefon , była to Nicki - ta pielęgniarka.
- No hej Nicki. - powiedziałam z uśmiechem
- Moniś, on krzyczy , że cię kocha, że tylko dla  ciebie walczył o życie. Przyjedź tutaj koniecznie. - wyjaśniła szybko a mi zrobiło się jakoś ciepło na sercu. Zamówiłam taksówkę i popędziłam do Logana. Założyłam fartuch i stanęłam w progu sali.Na szczęście nie było Logana mamy. 
- Monika , kocham Cię! - krzyczał nie zauważając mnie
- Logan przestań, co ty wyprawiasz? - spytałam i podeszłam do niego , żeby się w końcu zamknął , bo cały szpital już chyba wiedział, że mnie kocha :)
- Skarbie przepraszam, za wszystko.. - chwycił moje dłonie 
- Logan.. to ja cię chyba powinnam przeprosić.
- Nawet tak nie mów! To tylko moja wina!
- Dobrze już nie wnikajmy kto ponosi winę.. Uznajmy, że oboje jesteśmy winni.
- Zgadzam się. Więc jesteśmy znów razem? - spytał przyciągając mnie do siebie
- Nie zwariujesz ze mną?
- Zawriuję bez ciebie.- dodał i mnie pocałował i właśnie w tej chwili uświadomiłam sobie, że mój ojciec nie miał racji.. chociaż raz :)
________________________________________________________________________
Hejoł Rushers! Mamy już rozdział 26 ^^  Zapraszam na bloga, którego prowadzę  z Niną Rusherką  http://doubble-rainbow-on-instagram.blogspot.com/ i przy okazji chciałabym złożyć jej życzonka :

Życzenia już Ci na pewno składali

twarz twoja była uśmiechnięta

ale jest jeszcze jedna osoba,

która o Tobie pamięta

Ona właśnie Tobie życzy

wiele szczęścia i słodyczy

wiele wspomnień, miłych wrażeń

i spełnienia wszystkich marzeń :* <33  
Pozdrawiam i do następnej Aśka Schmidt :)